Wieczność jest naszym „dziś”

Wszyscy gdzieś biegniemy... rodzina, praca, pasja, ambicje... Podczas tego wyczerpującego biegu nie zawsze zastanawiamy się nad tym po co i dokładnie za czym tak biegniemy. Za to czas na refleksje przychodzi, gdy niespodziewanie coś nasz maraton przerwie lub, gdy dobiegniemy do "mety". Meta jest tu pojęciem względnym. Ile tych met już było w naszym życiu? Za każdym razem, gdy osiągniemy jakiś docelowy punkt pojawiają się nowe. Jedno jest w tym wszystkim pewne - to co zaczynamy w pewnym momencie się skończy lub zmieni swoją formę w nowe coś, inną kontynuację. Kiedy to coś w naszym życiu zaczyna się kończyć lub przeistacza się w nową jakość i my ulegamy zmianie. 

Znany sportowiec, Robert Dowhan, powiedział kiedyś "Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy". Jak się kończy... To kończenie się nie jest zwykłym postawieniem kropki nad "i" - to niezwykle ważny proces. Dlaczego? Bo wtedy przychodzą do głowy różne pomysły typu nie dam rady, to nie dla mnie, nie mam sił, albo... to nie moja wina, lub, to ja jestem wszystkiemu winna. To wtedy można wiele dostrzec, zmienić czy nawet zaakceptować i docenić. Czy nie warto się zatrzymać i zasmakować w przemijaniu? 

Wokół zaawansowana jesień, wegetacja dobiega końca. Zwierzęta i rośliny przygotowują się by dobrze przezimować. Czas przygotowania się na koniec pewnego etapu... Ile razy nie zastanowiłaś się nad sensem danej relacji, nad lekcją jaką z niej wyciągasz, tylko szybko ją ucięłaś? Ile razy przemieniłaś ją bez zastanowienia w inną jakość, co potem odbiło piętno na Tobie? Ile to razy nie miałaś czasu przyjrzeć się bliskim Ci osobom, patrzeć jak się zmieniają, ile kolorów pojawia się w nich? Jak szybko straciłaś z oczu tych, którzy byli a już ich nie ma? I najważniejsze - jak szybko straciłaś kontakt ze sobą i nie zauważyłaś ile zmieniło się w Tobie? To "przemijanie" wewnątrz i na zewnątrz Ciebie to jest naprawdę to kim jesteś i to jest to co Cię otacza. Niezwykle ważne drobiazgi, słowa, zdarzenia, ludzie, Ty sama, to wszystko co możesz oceniać i doceniać, przez co wybierasz jakość kolejnych zdarzeń i relacji. Nie ma co się roztkliwiać nad drobnostkami czy rozpaczać nad końcem, który jest nieunikniony. Warto smakować to co jest, puki się nie skończy. Uwielbiany przeze mnie Freddie Mercury śpiewał "Forever is our today".



Przemijajmy smakując to jak przemijamy, będąc wdzięczni za to co mamy i dziękując za to co było nam dane poznać i czuć. W końcu po co się skupiać na zakończeniu, jak można zadbać o to by kończyć w wielkim stylu... 

Kruk

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.