Nie mogę się odnaleźć



Czasem przychodzą takie dni, kiedy coś jest nie tak. W codziennej gonitwie załatwiania spraw bardzo ważnych i koniecznych, ktoś jakby wprowadza zamieszanie. Jakby sam Kłobuk z warmińskich legend, pojawił się w moim życiu. Ten sam chochlik, który słynie z figli robionych w gospodarstwach domowych i ich obejściu. Dla samego żartu, potrafił on wsadzić palec w ciasto, tworząc zakalec lub kury tak przestraszyć, że przestawały znosić jajka.  I właśnie, ten Kłobuk miesza czasy w moim życiu. Wówczas wskazówki na zegarze biegną ponaglane do przodu, a ja z kolei wszystko to co robię, mam wrażenie, jakbym to robiła w „ślimaczym tempie”, na zwolnionych obrotach. To co zwykle zajmuje mi małą ilość czasu, teraz zajmuje spooro i do tego o wiele więcej energii do tego zużywam.  

I tak jak zwykle działam wg ustalonych przez siebie listy zadań, tak tu ni stąd i zowąd  chcę robić - a tu włączony „bieg ślimaka”. Niby wiem co. Niby wiem jak… ale nie działa. Moja codzienna kreatywność siada na manowce. Nic wymyślić nie mogę. Kręcę się wokół tematu i nic. PUUUSTKA!!!. Na co dzień jestem otwarta, to kiedy jest ta chwila chcę się zaszyć w ciemny kąt i przeczekać. Ale co przeczekać? I na co czekam? Przecież chcę namalować obraz, pobawić się w rzeźbieniu w glinie, spotykać ze znajomymi, podziałać w ogrodzie itp. itd. Chcę i wiem, że mogę. Tylko ktoś niewidzialny zabetonował mi nogi. Nie mogę się ruszyć. Wkurzam się ale to nie pomaga. Stoję w miejscu, zawieszona. Tylko gdzie? I po co?

Nie trwa to długo ale zawsze przypada w najmniej oczekiwanym momencie. Tęsknie wówczas za swoją siłą, za otwartością i spontanicznym działaniem. Za wesołością i zabawą. W takich chwilach przypominam sobie moje dokonania często chaotyczne, popełniając błędy ale wychodząc z zawsze jakoś z opresji. Wiem doskonale że tempo ”ślimaka” minie za jakiś czas i z kolei będę zastanawiała się kiedy mi starczy czasu na odpoczynek, na złapanie oddechu.  

Ta tęsknota za mną samą sprawia, że choć jestem zmęczona i robię dziesięć rzeczy innych zamiast tej jednej.  To jednak przychodzi taki moment kiedy i tak robię tą rzecz pierwotną, główną. Może nie do końca wkładam w nią serce, odbębniam, „a niech mam już to za sobą”. Nie mniej takie działanie sprawia że przeciwstawiam się owemu Kłobukowi, i w rezultacie czas zegarowy i mój czas działania znowu zaczynają biec tym samym tempem.

Tęsknię za miłością, za partnerstwem, za wolnym czasem i długimi wakacjami. Ale najbardziej tęsknię za samą sobą. Bo co jakiś czas gubię się i nie mogę się odnaleźć.

Merida Waleczna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.