Rok działania



Niedziałanie nie jest opcją. To znaczy jest, ale nie jest opcją dla mnie. Nie wchodzi w grę. Absolutnie.
Niedziałanie, jako tendencja życiowa, postawa, znaczyłoby tyle, że myślę o życiu, zamiast żyć; że myślę o jakości życia, zamiast ją stwarzać.
Dla mnie to nieakceptowalne. Urodziłam się z jakimś silnym programem wykorzystywania danego mi czasu, robienia życia, robienia siebie. To jakaś przeogromna wewnętrzna siła, która pcha mnie od maleńkości. Pcha mnie przez lęki, przez zwątpienia, przez niemoc, przez pogubienia, przez niepewność siebie, kiedyś przez kompleksy, przez brak kompetencji, pcha mnie do życia, ku życiu. Pcha mnie, niesie mnie, napędza mnie, jak wewnętrzny przymus, wynikający z przeogromnego chcenia. 
Dlatego niedziałanie nie jest opcją dla mnie.
Ja działam. Lubię działać z sensem. Samo działanie, często bywa bez sensu i również okrada nas z życia, bo zagłusza życie. Robienie dla samego robienia nie jest dla mnie ideą słuszną. Robienie z sensem, spójnie ze sobą, z tęsknotą i potrzebami serca, z tym, kim jestem i do jakiej siebie zmierzam, robienie w imię tego, czym chcę wypełnić życie, kim chcę swoje życie wypełnić – takie robienie ma dla mnie sens. I wokół takiego się kręcę, to codziennie wybieram, tego się całe życie uczę. Inaczej nie chcę.
Działanie dobrze jest dzielić na porce, układać w projekty zbudowane na własnym sensie, talentach i tym, co daje frajdę z życia. Wtedy jest konkretny cel, wtedy jest czasookres konkretny, jak rama, wtedy można zbudować strategię dotarcia do celu i mądrze ukierunkować działanie oraz mądrze nim zarządzać. Tak, by osiągnąć jakość, czyli efekt i by się po drodze uczyć.
Porcje mogą być różne – kwestia optyki na życie. Rok – to dobry interwał w zarządzaniu energią własną. Ma naturalny początek i koniec. Pomaga zarządzać swoją energią i czasem. Jednak to nie jedyna możliwa porcja. Te – naturalnie wynikają z potrzeb i dążeń serca. Działania można dzielić na wiele porcji, mądrze, by uzyskać efekt i nie zajeździć konia, czyli zadbać o siebie i mieć czas cieszyć się życiem i życia doświadczać.
Czym będzie ten rok dla mnie? Na teraz wciąż chodzę z tym pytaniem. Już czuję odpowiedź, jednak jeszcze jej nie przekułam w cel. To pytanie, które sobie zadaję, jest jednym z większych, bo to pytanie o to, jak rozdysponuję swoją energię. To, na czym się skoncentruję – urośnie dzięki moim działaniom. Pytanie o ten rok jest zatem pytaniem o to, co chcę, by urosło. I ja wciąż jeszcze z nim chodzę, obracam je w sobie, ważę. Wybieram. Bo to ważna decyzja. Bo gdy zdecyduję – zrobię plan i strategię i zrobię to, co wybrałam, dokonam i stanę się tą sobą, która jest w stanie to zrobić i potem mieć efekt, czyli jakość. Dorosnę do jakiejś siebie. Dlatego jeszcze ostrożnie to pytanie w sobie noszę. Na co chcę wydatkować swoją energię w tym roku? Na czym się skoncentrować? I co chcę urodzić?

Na teraz – zabieram je ze sobą do wanny. Czuję, że dojrzałam do decyzji. Potrzebuję z nią i ze sobą, spokojnie pobyć. Wanna to jedno z lepszych miejsc na to :-) Moje miejsce. Takie wanienne „pozorne niedziałanie”, zanurzone w pianie, olejkach, zapachach i wewnętrznej ciszy, ważące moje losy, losy mojej energii i czasu, mojego przyszłego mojego działania. Cudowny paradoks życia – niedziałanie rodzi działanie, zastój rodzi ruch. Idę zatem waniennie poleżeć :-)


La vida


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.