Odkrycie

Pamiętasz może z dzieciństwa to uczucie dumy i szczęścia, gdy udało Ci się rozwiązać jakiś problem? Ja miałam tak np. przy rozwiązywaniu zadań z matematyki. To było niesamowite, że najpierw nosiłam w głowie jakieś pytanie, kilka danych i niewiadomą, aż w końcu to się jakoś układało i... Taaaaak!!! Mam to! Wiem! I to poczucie, że to ja, JA ODKRYŁAM!!! Wiele było takich odkryć, ale potem rodzice, nauczyciele, społeczeństwo, w końcu ja sama -  zabierali tę radość. Wystarczyło krótkie, bagatelizujące stwierdzenie - „a tak, te zadanka Kasia robiła już w przedszkolu” albo: „już ktoś o tym napisał......”. Kubeł zimnej wody na głowę.... Tak się podkarmia wewnętrznego krytyka, tak się zabija w dziecku odwagę, chęć poznawania, szukania i zaszczepia strach. Daje mu się odczuć, że nie jest nikim wyjątkowym, że właściwie, to jakaś Kasia jest więcej warta. Były jeszcze inne czynniki, bo wielki trud wkładają wszyscy dookoła w to, by powstał człowiek zniewolony, dobrze przystosowany. Hoduje się to na masową skalę.

Och, a  jak ja pięknie przyswoiłam tą lekcję. Jak potrafiłam szybko skwitować „czytałam o tym” albo „to tak samo jak u mojej kuzynki”, z całkowitym przekonaniem mówiłam, że  było do przewidzenia, że coś tak, a nie inaczej się skończy. Nie widziałam w tym nic złego, wręcz przeciwnie wydawało mi się to takie mądre, takie rozsądne i dojrzałe....

Nawet nie zauważyłam kiedy stałam się wymagającą, oceniającą suką. Pod pozornie miłą aparycją, skrywała się osoba osądzająca i surowa, a przy tym cwana, bo wyrażałam swoje poglądy gładkimi słówkami i raczej nie bezpośrednio do zainteresowanych. Lubiłam i chętnie posługiwałam się ironią, bo to cudowne narzędzie w towarzyskich konwersacjach.

Fasada ą, ę, no, no....... A wnętrze?
Mała, skulona, przestraszona dziewczynka, która boi się zranienia, że się narazi, boi się, że ktoś odkryje, że nie jest taka znów inteligentna, taka rozważna i taka poukładana (a za takie cechy w moim otoczeniu są punkty, może w Twoim też?) i tylko czasami, coraz rzadziej pojawiało się ukłucie bólu.


Aż w końcu jebnęło. Tak! Pół życia z przystosowania do życia i gówno. Posypało się. I na początku myślałam, gdzie te mądre ciocie, gdzie przyjaciółki, rodzina?! Niech mi ktoś pomoże, niech mnie ktoś przytuli.  No niech ktoś coś zrobi.
I nie było nikogo, nikt nie rozumiał, nie umiał pomóc i zrozumiałam, że albo się za to wszystko wezmę sama i się pozbieram, albo będę znowu przy kawce z ciociami przytakiwała, troszkę ironizując, udawała. Na początku nie miałam siły, przepłakałam niezliczoną ilość godzin, podnosiłam się i znów pełzałam, zapału starczało na krótko, energii też. Chwile zwątpienia zdarzały się często. Poszukałam specjalistów, którzy wskazywali tropy, dawali narzędzia, ale i tak sama musiałam pewne rzeczy przerobić.
S A M A  to moje odkrycie.

Nikogo tak naprawdę nie obchodzi Twoje życie. I dobrze!!!!! Śmiem twierdzić, że jeśli inni zajmują się Tobą i Twoim życiem, to po to, by zaspokoić jakąś swoją głęboką potrzebę i nie chcę przez to powiedzieć, że to zawsze źle. Chcę powiedzieć, że to Ty masz podjąć decyzję, co chcesz i jak chcesz żeby było. Możesz poprosić o pomoc i ją uzyskać, ale TY i tylko TY żyjesz swoim życiem. Ja zderzyłam się ze sobą (oj bolało) i z innymi (bolało mniej). Odważyłam się i wybrałam prawdę. I to nie jest proces skończony,  choć zaczął się jakieś trzy lata temu. Żyje mi się lepiej, prawdziwiej, szczęśliwiej. Wciąż są upadki i wzloty. Popełniam mnóstwo błędów, ale nie jestem suką. Nie jestem nią dla innych, ale przede wszystkim nie jestem nią dla siebie. Odpieprzyłam się od siebie. Pokochałam siebie, choć czasem, nie lubię jakiejś swojej cechy, reakcji, ale przyjmuję do wiadomości, że tak się zdarzyło i podejmuję decyzję, czy tak to zostawiam, czy też coś z tym zrobię. Czasem pomyślę o sobie „głupia”, tak z automatu, ale zaraz myślę sobie „o nie nie kochana, tak nie pogrywamy” :) i idę....


Jestem Jaga, mam 38 lat. Mam cudowną, piękną, mądrą i zdolną córkę. Mam męża, w którym najbardziej kocham jego słabości. Pracuję z ludźmi, dla których staram się być dobra, akceptująca i wyrozumiała. Ciągle szukam, dociekam i rozkminiam i lubię siebie za to.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.