Ranga ważności
Czekanie
na ważne.
„Czekanie
na....”, to stwierdzenie rodzi we mnie jakieś napięcie, jakieś
wstrzymanie oddechu, niechęć nawet, a może lęk?
Czekanie
kojarzy mi się z biernością, stanem zawieszenia, niemocą...
Jak
obracałam w myślach ten temat, to jedną z pierwszych rzeczy, która
mi się pojawiła było „czekanie na wyniki badań” i przyszły
do mnie na chwilę te wszystkie emocje które towarzyszą takiemu
czekaniu. Jeśli poważna – ważna rzecz, to się momentami boisz,
trochę panikujesz, potem tłumaczysz sobie, że jeszcze nic się nie
stało – racjonalizujesz, starasz się na to jakoś przygotować,
składasz sobie obietnice, że jak wszystko będzie dobrze, to już
nigdy po papieroska nie sięgniesz, albo jak będzie mniej
optymistycznie, to tym bardziej i jeszcze dokładasz kilka punktów...
I od nowa - boisz się, panikujesz, ale jeszcze nic się nie
stało.... A potem jest jak jest. Gdy tak czekamy, to mamy czas na
racjonalizację, co daje nam pewne poczucie bezpieczeństwa,
złudzenie, że możemy się przygotować. Stwarzamy scenariusze. A
życie, siła wyższa, bóg czy co tam kto chce, ma ubaw....
Pewnie
nie wszyscy tak mamy, ale założę się, że sporo z nas.
Uczę się
nie czekać w ten sposób. Wolę robić, to co jest do zrobienia,
skupić uwagę na małych rzeczach, składać je po kolei i nie robić
w życiu miejsca na takie czekanie w napięciu i gdybologię. Nie
wstrzymywać oddechu.
A
może to jest tak, że jeśli na coś czekamy, to znaczy, że jest to
ważne?
Albo
jeszcze inaczej, to czekanie sprawia, że coś staje się ważniejsze,
że czekaniem właśnie nadajemy czemuś znaczenie, przypisujemy
rangę ważności?
Czasem
czekamy, na rzeczy ważne i raczej przyjemne. Na przykład ślub albo
narodziny dziecka, albo bardziej prozaiczne - awans, podwyżka, że
ktoś nas doceni, zauważy.... Takie czekanie może być fajne,
podniecające nawet i motywujące. Ale znów myślę, że w tym
czekaniu nie można się zasiedzieć. Owszem chwilkę pocelebrować,
poczuć tę przyjemność, ale potem wziąć się do robienia tego,
co jest do zrobienia, do codzienności i prozaicznych czynności, bez
nadawania im wielkich znaczeń, ale też bez pogardy dla nich i
umniejszania ich znaczenia.
W
takim doniosłym czekaniu, można sobie łatwo stworzyć oczekiwania,
wpaść w myślenie typu – teraz powinny być gołąbki, potem
lampiony i baloniki i serpentynki, a potem jeszcze, ale tak nie
później niż po pięciu minutach, fajerwerki i orkiestra tusz!!!!!!
A
jeśli nie?
Katastrofa!
Frustracja!
Jedzenie
było pyszne, gołąbki piękne, ale lampion się nie zapalił, a
baran saksofonista za późno zaczął.
Niespełnione
oczekiwania, rodzą niezadowolenie (nic odkrywczego).
A
dajcie spokój z tym czekaniem ;)
Jaga
Jaga
Komentarze
Prześlij komentarz