Przedwiośnie


Za oknem malowniczy zimowy krajobraz powoli przybiera brunatny kolor. Pojawiają się szarości, odcienie czarnego, brunatnozielonego. Śnieg  ginie wręcz w oczach. Woda stojąca na ścieżkach utrudnia wędrówkę. Buty szybko robią się mokre. Cóż.  Przedwiośnie!
A co u mnie? Też przedwiośnie. Sprawy zaległe, nierozwiązane ciągną się za mną nieustannie. Nie jestem gotowa jeszcze, aby je definitywnie odciąć. Przez to bagaż spaw wciąż narasta aż momentami czuję się jak wielbłąd przytłoczona problemami – negatywnymi myślami. Powoli snuję się po pustyni krok za krokiem nie widząc celu. Idę aby iść. Dzień za dniem. Aby do wiosny. 
Czuję, że jest mi z tym źle. Dodatkowo towarzyszy mi lęk.  Łatwo powiedzieć: „To zmień to!”. U mnie ze zrobieniem jest gorzej. O wiele trudniej. Ten pierwszy krok jest bardzo trudny. Zanim go zrobię, przygotowuję się sama w sobie, robię burzę mózgu, analizuję za i przeciw, ba a nawet  w poprzek. Nieustannie myślę o tym, ale nie robię nic. Lęk mnie paraliżuje.  Zastygam w miejscu na wiele dni a nawet tygodni.
Tak jak wiosna sprzyja robieniu porządków, tak ja wciąż przeciągam wszelkie zmiany do wiosny… Tylko do której wiosny?  Bo ona powtarza się co rok.
Nie ukrywam, że sytuacja jest bardzo niekomfortowa dla mnie.  Biję się z myślami w dzień, w nocy budzę się o dziwnych godzinach i o kolejnym zaśnięciu nie ma mowy. Zmęczona idę do pracy, potem domowe obowiązki. W końcu padam i na nowo powtarza się moja mantra. Szukam rozwiązania gdzieś  daleko, które naprawdę jest tak blisko i jest takie proste. Przecież to mogę! Ale wciąż brak jest pierwszego kroku. No tak ! Walczę sama ze sobą. To przecież cała JA.
Dlaczego? Co mnie tak paraliżuje? Lęk? To pewne, ale czego się naprawdę boję? Upadku? Niepowodzenia? Porażki? Bezsilności? Braku akceptacji? Samotności?  Braku wiary w samą siebie? Wszystkiego po trochu, a nawet więcej niż trochę. I właśnie przez to, jestem tym kim się boję być.



Przecież to takie oczywiste! Zamknąć sprawy definitywnie. Zamknąć rozdziały i otworzyć się na nowe. Uwierzyć w siebie, swoją moc i siłę. Bo przecież sporo już przeżyłam i zaszłam tak daleko.  Odniosłam nie tylko porażki ale też mamna swym koncie sukcesy. A sukcesy kosztowały mnie wiele wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Niemniej jednak sprawiały mi wiele radości. To powinno dodawać mi siły! No właśnie… Nad tym trzeba popracować.

Tak jak sama nazwa mówi, przedwiośnie jest porą zapowiadająca samą wiosnę, tak ja szykuję się do wiosennych zmian. Czy będą one dobre? Nie wiem. Ale najwyższa pora ruszyć się z miejsca. Wiem co należy i zaczynam już nie tylko przygotowywać się, ale też i działać. Zamykać to co jest do zamknięcia, otworzyć drzwi na zmianę i iść ku zmianie.

Merida

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.