Pożegnanie z tatą.


Najtrudniejsze w moim życiu było pożegnanie się z moimi fałszywymi przekonaniami, z pewnością nigdy nie uda mi się pozbyć wszystkich złudzeń, ale i tak jestem zadowolona z efektów. O całym procesie tego konkretnego rozstawania się z mocno zakorzenionymi w sobie różnymi ocenami, myślami, przekonaniami można by książkę napisać. Dziś jednak nie o tym....Dziś o pożegnaniu z człowiekiem.
Pożegnanie mojego taty, bo o nim opowiem, dokonało się w dwóch etapach. Zaraz po jego śmierci, standardowo był pogrzeb, który wtedy był dla mnie tylko aktem rozstania z ciałem. Było trochę łez, jakaś mieszanka uczuć, nad którymi nie miałam ochoty się zastanawiać, potem kilka snów, prawie zawsze takich samych – jestem mała i idę z tatą za rękę i już wiem, że on nie żyje, że zmarł na raka. Ale to były tylko sny, które światło dnia szybko rozpraszało. Unikałam też chodzenia na cmentarz, zresztą do tej pory nie lubię atmosfery zimnych, marmurowych płyt. Właśnie sobie uświadomiłam, że chyba chciałabym być pochowana w lesie pod jakąś brzozą. Jak już jednak wybiorę się na cmentarz, to lubię być tam sama.
Gdy tato odszedł miałam 20 lat, od kilku lat już nie mieszkałam z rodzicami, właśnie zaczęłam mieszkać zupełnie sama i żyć na własny rachunek. Chyba nigdy nie jest się dobrze przygotowanym na śmierć bliskiej osoby, ale ja byłam wybitnie nieprzygotowana. Przyjęłam w tych okolicznościach postawę zdroworozsądkową. Przecież byłam już taka dorosła, teraz aż chce mi się śmiać z samej siebie, że chciałam zracjonalizować śmierć. Pracowałam wytrwale, by na wierzch nie wypłynęły głębiej schowane uczucia. Mało tego, jeszcze przyznałam sobie prawo, by te nadęte, pseudorozsądkowe teorie, głosić wśród bliskich. Teraz się tego wstydzę, ale wiem też, że to była „obrona konieczna”. Życie toczyło się dalej. Czasami, na chwilę wracało jakieś wspomnienie, sny – coraz rzadziej.
Aż nadszedł moment przełomowy w moim życiu, który zmusił mnie właśnie, do zrewidowania swoich poglądów i do zderzenia się z przeróżnymi uczuciami. Żeby spotkać się ze sobą, musiałam spotkać się z małą dziewczynką w sobie, z całym wahlarzem jej uczuć, zamrożonych we mnie, dorosłej kobiecie. Wtedy dopiero byłam w stanie naprawdę wściec się na ojca, wtedy uświadomiłam też sobie jak bardzo go kochałam, jak bardzo mimo wielu błędów, jakie popełnił, był mi bliski i jak wiele mi dał. Przestałam w końcu tylko go oceniać, a zaczęłam mu współczuć, płąkałam nad swoją małą dziewczynką i nad małym skrzywdzonym chłopcem, który mieszkał w moim tacie. Odczułam żal, że tak mało wspólnie przeżyliśmy, a jednocześnie zalały mnie potężne fale wdzięczności, za to, że dane mi było mieć tatę przez 20 lat, za te kilka niewyraźnych wspomnień i za to, co we mnie jest z niego. Zaczął do mnie wracać jego zapach, zmieszanego dymu drzewnego i dymu papierosów. Czasami, gdy zamknę oczy potrafię zobaczyć jego uśmiechniętą, łagodną twarz. Prawie nie mam jego zdjęć, ale kiedyś w necie, szukając grafiki do słów wiara/ duchowość wyskoczyło mi zdjęcie pewnego staruszka o spojrzeniu mojego taty. Natychmiast je wydrukowałam, wisi teraz nad moim biurkiem i podgląda, co piszę. A całkiem niedawno okazało się, że ten pan z fotografi, to taki bułgarski „dobry dziadek”, z którym wiąże się bardzo ciekawa historia.

Znalezione obrazy dla zapytania dziadek dobry bułgaria


Teraz, po wielu latach, mogę powiedzieć, że przeżyłam żałobę po tacie, że pożegnałam się z ukochaną osobą na świecie. Czasem przywołuję energię taty, zapalam świeczkę w domu, z myślą o nim. Dużo o nim myślę, czasem go o coś proszę, mówię mu, że go kocham. On wie, że był dla mnie najważniejszy, że jestem mu wdzięczna za czułość i miłość, którymi mnie obdarzył, za to że pokazał mi, że z ludźmi można się prawie zawsze dogadać. Wie, że wybaczyłam mu błędy i że mam dla niego morze współczucia. Trochę żałuję, że wiele istotnych faktów z jego życia poznałam dopiero po jego śmierci, ale to pozwoliło mi jeszcze mocniej czuć się z nim związaną. Pustkę po nim wypełniam miłością i wdzięcznością i szkoda tylko, że moja córka nigdy osobiście nie poznała dorego dziadka.

Jaga

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.