Nowy kanał dla twórczości


Wszystko jest zaplanowane. Mam taką listę zadań i harmonogram działań, że nic nie może wypalić!
- guzik. 

Tak właśnie myślałam i takie oto było podsumowanie mojego misternego planu. Kiedy mój organizm się zbuntował, próbowałam jeszcze przez dłuższą chwilę udowodnić mu, że nie ma racji i to tylko chwilowa słabostka. Kiedy jednak nawet tramal nie był w stanie podtrzymywać mojego "normalnego" tempa pracy, a fizjoterapeutka postawiła tymczasowy krzyżyk na moje taneczno-ruchowe aktywności zrozumiałam, że przegięłam.


Wszystko do naprawienia - pomyślałam sobie. To tylko miesiąc według wskazań, poćwiczę i będzie dobrze. Ale krótko po tym nastąpiła czarna rozpacz. Brak możliwości na naładowanie baterii, frustracja spowodowana porzuceniem ulubionych zajęć. Zwolnienie tempa życia, upierdliwe ćwiczenia, ciągłe myślenie jak należy wstawać z łóżka, jak siedzieć. Poczułam się wypruta z życiodajnej energii. Nastał bardzo trudny czas pogodzenia się ze stanem aktualnym, nabranie dystansu i nauka cierpliwości.

Tak szybko jak zdystansowałam się do problemu, tak szybko pojawiły się nowe drzwi. To niesamowite, że otwarcie głowy i serca błyskawicznie znalazło nowe źródło energii. W nowo podjętej pracy dostałam możliwość spróbowania siebie w czymś czego do tej pory nie robiłam, a co zostało gdzieś w tyle głowy zagrzebane jako mrzonki nie do spełnienia. Odnalazłam siebie na nowo. Moje wbrew pozorom mądre plecy, nauczyły mnie nie tylko dystansu do planowanych działań, ale zrobiły miejsce na nową, dotąd nie zbadaną drogę twórczości. Tęsknię za tamtymi aktywnościami, ale wiem, że to nie jest porzucona pasja. Musi tylko odczekać swoje, aż zatroszczę się trochę o siebie.


Mogłabym siąść i płakać. Wkurzać się, że tak wyszło. Uprawiać czarnowidztwo, że dawna jakość życia nie wróci. Tym czasem pogodzenie się i dystans sprawił, że moja kreatywność znalazła ujście innym kanałem. Mam okazję stworzyć coś o czymś zawsze marzyłam.

Teraz już dziękuję za to co mnie spotkało. Nabrałam pokory. Wiem, że mogłoby być dużo gorzej. Wiem, że na tle wszystkich ludzkich nieszczęść to pikuś i wdzięczna jestem, że mogłam zorientować się w porę. Los dał mi również możliwość przyjrzenia się mojej tanecznej pasji od drugiej strony - dostałam okazję by podziwiać pracę moich tanecznych bratnich dusz. To tylko pogłębiło moją miłość do tańca.

Takie sprowadzenie na ziemię ma sens... ale tylko wtedy, jeśli na ten sens się otworzymy.

Kruk


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.