Bieg po małe szczęścia



Miesiąc temu padło hasło abyśmy napisały o tym co rzeczywiście daje nam radość w życiu. Moja reakcją była dość bezpośrednia choć wypowiedziana jedynie w głowie „kurka (hihi tak ładnie nie mówię) tylko nie to, nie teraz, jakoś nie po drodze mi ostatnio z radością i szczęściem”.
Ale, że lubię wyzwania, pomyślałam, że skoro mi nie po drodze, to tym bardziej się cieszę, że będziemy o tym pisać. Ale może jest jakiś sposób by było łatwiej. Jedyną rzeczą, która mi przyszła do głowy, i może mnie zmotywować do napisania o tym, to odpalenie wewnętrznego obserwatora. Obserwator to taki rodzaj wyjścia z siebie i patrzeniem na to co się dzieje w moim życiu neutralnie, bez oceniania, jedynie rejestrowanie sytuacji. Tak, jakby robić zdjęcia z życia aparatem.
Przez 10 dni zapisywałam w notesiku to co przydarzyło mi się danego dnia z uwypukleniem rzeczy sprawiających mi radość.


Chciałam wam opisać każdy z dziesięciu dni, ale jednak to jest zbyt intymne. Nie chcę tak. Czas tych 10 dni był o tyle trudny, że nafaszerowany bardzo intensywną pracą umysłową (pisanie projektów). Wyczerpujący intelektualnie, pełen milczenia w domu, bycia obok siebie a nie ze sobą.
W każdym dniu jednak znalazło się coś co sprawiło mi radość. Tzn. W prawie każdym. Był jeden dzień, w którym nie zanotowałam nic. Nic. Zmarnowane 24 godziny życia (10% z 10 dni zmarnowane). Ani nie miałam siły siegnąć po notes, ani nie było co w nim zapisać. W pozostałych dniach radość sprawiały: choćby stokrotki rosnące na trawniku przy domu, wspólna jazda na deskorolce z córką, dzień spędzony w słońcu, miłe słowo od koleżanki z pracy, obiad zrobiony przez męża, niespodzianka przygotowana przez córkę, wspólna impreza. Radość sprawiały mi drobnostki, drobne gesty, rozmowy, bycie prawdziwe, spotkania z ludźmi, taniec, pasja, realizacja celów, jedzenie. Jestem wdzięczna za to co mam i za to, że otaczają mnie kochający ludzie.



Dlatego postanawiam: Będę dbać o to by nie zmarnować żadnego dnia.
Z każdego dnia można coś dobrego wycisnąć.
Jeśli tylko mam pozytywne nastawienie do życia, nawet najtrudniejsze dni można przejść obronna ręką. I choć padam na pysk ze zmęczenia, wiem, że wszystko co robię w życiu ma sens. Wiem na pewno, że w okresie wytężonej pracy, zabiegania i zawirowania warto sięgnąć po notesik i zanotować sobie co jest dla mnie ważne i co ważnego,  dobrego mnie spotkało.

Nie dajmy się wciągnąć w gierki, w niepotrzebne dyskusje, w dołowanie i dowalanie sobie. To niczemu dobremu nie służy. W tych trudnych momentach, jakże łatwo poddajemy się tej fali - gniewu, krzyku, niecierpliwości. Dla mnie odskocznią od tego jest sen (we śnie się regeneruje, nabieram sił, nabiera dystansu). 

A wiecie co jest najgorsze (a w zasadzie najlepsze) w tym wszystkim. Jeśli już wiesz, że tylko Ty masz 100% wpływu na swoje życie,  to bycie nieszczęśliwym jest dużo trudniejsze. Trudniej się zwala na innych, trudniej się wybiera „muszę”, trudniej nie zauważać małych - pięknych rzeczy, trudniej nie powiedzieć komuś dobrego słowa, trudniej wyłączyć obserwatora.
Dlatego pomimo trudów, zmęczenia staram się czerpać z życia jak najwięcej, by nie żałować żadnego zmarnowanego dnia.  I nikt mi tego nie zabroni. Bo każdy jest odpowiedzialny za swoje życie i za to czy jest szczęśliwy czy nie.

Lara



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dopełniając siebie

Tak płynie życie...

Jesienna droga.