W kołowrotku życia
Po nieprzespanej , kolejnej nocy
postanowiłam coś zmienić. Nie trzeba było długo zastanawiać się dlaczego nie
mogę spać. Codzienna gonitwa, problemy, stres w pracy, nieporozumienia w domu
to wszystko piętrzy się i nakręca na coraz większych obrotach.
Dość! Czy już zapomnieliśmy się
cieszyć życiem? Biegnąc za obowiązkami, bo trzeba jeszcze coś zrobić
zapomniałam o otaczającym świecie. O sygnałach jakie świat puszcza nam. Tylko
my tego , JA tego przestałam zauważać. Postanowiłam zrobić doświadczenie. Przez
10 dni na koniec dnia znajdę dobrą w chwilę jaką przeżyję w danym dniu. Miłą
chwilę, która będzie mnie cieszyć, choć na moment sprawi że uśmiechnę się sama
o siebie.
Na początku było trudno. Bardzo
trudno znaleźć choć jedną miłą chwilę w ciągu całego dnia. Później powoli
zaczęłam rozkręcać się. Oto moje spostrzeżenia:
- Pierwszego dnia ucieszyła mnie pomoc koleżanki, która pożyczyłam i telefon kiedy swój zgubiłam.
- Drugiego dnia uradowały mnie kwitnące tulipany na mojej działce. Niby nic a jednak uśmiech sam pojawił się nieoczekiwanie na mojej twarzy.
- Trzeciego dnia rozbawił mnie rechot żab w stawie.
- Następnego dnia słońce pojawiło się nie tylko na mojej twarzy ale także na niebie, po raz pierwszy od wielu, wielu dni
- Piątego dnia zobaczyłam po raz pierwszy latającego motyla w parku
- Szóstego zaś miałam okazję zagrać po raz pierwszy od wielu lat w Badbingtona z dziećmi
- Siódmego – Niedziela - uradował mnie fakt że zjadłam obiad dwudaniowy. Nie zawsze mogę sobie pozwolić na poświęcenie tyle czasu aby przygotować oba posiłki
- Ósmego dnia zaś udało mi się zakończyć jeden z projektów w pracy z sukcesem
- Dziewiątego zaszalałam i upiekłam ciasto
- Dziesiątego dnia, ucieszył mnie mój własny kot, który wyczuł spadek energii wewnętrznej po prostu chodził za mną całe popołudnie i domagał się pieszczot przy każdej możliwej okazji tak jakby chciał powiedzieć a raczej wymruczeć: „wiem że jest Ci ciężko ale nie jesteś sama. Dasz radę”.
I tak codziennie przed zaśnięciem
myślałam o danej dobrej chwili z mijającego dnia. Rozpamiętywałam ją i pytałam
się co przyniesie nowy dzień? Po zakończeniu tego „eksperymenty” zauważyłam że
nie wiedząc kiedy zaczęłam przesypiać noce. Mało tego rano wstaję bardziej
wypoczęta i dodatkowo uzbrojona na przeciwności losu. Nie spodziewałam się, że
znajdę sama rozwiązanie na swoje bolączki, zniecierpliwienie i frustrację.
Ważne jest żeby raz na jakiś czas należy, nie TRZEBA wyskoczyć z kołowrotka
zadań w jaki sami się napędzamy i złapać najpierw jedną pozytywną myśl, która
sprawiła mi przyjemność.
Waleczna Merida
Komentarze
Prześlij komentarz